Ta strona używa plików cookies.          Bezpieczeństwo w sieci AKCEPTUJĘ
header1
header2
header3
header4

Motywuj mądrze

Można dziecku kazać odrabiać lekcje, spędzać czas nad podręcznikiem, ale nie da rady zmusić   go do efektywnej nauki. Bo główną rolę w zdobywaniu wiedzy odgrywa motywacja. 

Byłam kompletnie zaskoczona ocenami, jakie moja córka w ubiegłym roku uzyskała na koniec pierwszego semestru. Ale zanim zdążyłam się zdenerwować, mąż powiedział, że może to też nasza wina, bo za mało się interesowaliśmy, jak jej idzie w szkole – mówi Joanna, główna księgowa w dużej warszawskiej kancelarii adwokackiej, mama 11-letniej Melki. Powodów, dla których jesteśmy nie do końca zadowoleni z wyników naszych pociech, może być więcej. Trudności z konkretnego przedmiotu, poświęcanie zbyt małej ilości czasu na naukę (bo chwile spędzone przy komputerze, telewizorze czy tablecie wydają się dużo atrakcyjniejsze), przemęczenie zajęciami pozaszkolnymi – bez względu na to, co kryje się za słabymi ocenami, warto mądrze motywować dziecko do nauki. Ale mądrze nie znaczy na siłę. 

Zasięgnij języka

– Warto zacząć od ustalenia, co jest powodem tych mało satysfakcjonujących ocen. Dobrze będzie zacząć od rozmowy z dzieckiem, ale zwróćmy uwagę, by nie prowadzić jej w tonie karcącym – podpowiada dr Karolina Kossakowska, psycholog z Uniwersytetu Łódzkiego. Gdy już ten pierwszy krok mamy za sobą, poprośmy o spotkanie z nauczycielem i dowiedzmy się, z czym konkretnie ma problemy nasze dziecko. – Po rozmowie z nauczycielką matematyki, z której mój Jasiek miał na semestr dopuszczający, okazało się, że problem leży w tym, że on nie rozumie lekcji. Notorycznie nie odrabiał też prac domowych, za co złapał trzy jedynki – opowiada Malwina, mama 12-letniego Jasia.

I dodaje: – Zrobiłam też coś na kształt rachunku sumienia i wyszło mi, że nie poświęcałam zbyt wiele czasu na sprawdzanie, jak synowi idzie w szkole. Wydawało mi się, że jest już tak duży, że mogę nie zawracać sobie tą sprawą głowy. A że Jasiek jest bardzo inteligentny, zakładałam, że będzie się świetnie uczył. Możliwe, że to go przerosło. Często dziecko nie chce się uczyć, bo nie daje sobie rady. Zazwyczaj dotyczy to przedmiotów ścisłych. Im później reagujemy, tym gorzej. Braki się pogłębiają, a uczeń nie rozumie kolejnych tematów. Jeśli rodzic nie jest w stanie pomóc, najlepiej przypilnować, aby uczęszczało na zajęcia wyrównawcze prowadzone przez szkołę. Warto jest wcześniej umówić się na rozmowę z wychowawcą oraz nauczycielem problematycznego przedmiotu – być może będą mieli coś ważnego do dodania. I dopiero wtedy wdróżmy plan naprawczy. 

Pomoc na wyciągnięcie ręki

– Zamiast bezdyskusyjnie wymagać, lepiej powiedzmy, czego byśmy sobie życzyli, i zapewnijmy syna czy córkę, że jesteśmy w stanie im w tym pomóc. Sytuacja, w której dziecko może wybrać, czy chciałoby pójść na zajęcia wyrównawczy, czy może woli skorzystać z pomocy kogoś bliskiego, da mu szansę, by wyrazić swoje zdanie. Dzięki temu będzie czuło, że jego opinia się liczy – wyjaśnia dr Karolina Kossakowska. Psycholodzy są zgodni, że lepiej motywuje perspektywa nagrody za wykonanie zadania niż kary. Lepszy więc efekt osiągniemy, obiecując dziecku wyjazd na wakacje, jeśli poprawi oceny na drugi semestr, niż jeśli zapowiemy, że gdy tego nie zrobi, całe wakacje spędzi na wsi bez dostępu do internetu.

Różnica jest może subtelna, ale sposób oddziaływania zupełnie inny. – Polecam zawarcie z dzieckiem kontraktu, w którym obie strony do czegoś się zobowiążą. Dziecko weźmie na siebie starania o poprawienie ocen, a rodzice zapewnią pomoc w nauce i wynegocjowaną wspólnie nagrodę za osiągnięcie celu – radzi dr Karolina Kossakowska. Taką umowę warto zapisać, a jej egzemplarze powinny dostać obie strony. Wbrew pozorom takie rozwiązanie jest odpowiednie nie tylko dla nastolatków, ale też dla młodszych dzieci – wizja nagrody, jaką mogą zdobyć za systematyczny wysiłek, jest bardzo motywująca i pomaga wciąż podejmować działania, które do tej nagrody zbliżą. Nagrody wcale nie muszą być drogie, ale ważne, aby były atrakcyjne dla dziecka. 

Ambicje trzymaj na wodzy

Wyobraźmy sobie taką sytuację: nasze dziecko przynosi do domu wiadomość, że dostało dziś szóstkę z polskiego i jedynkę z matematyki. Na czym bardziej się skupimy? – Niestety większość z nas poświęci więcej uwagi jedynce – przyznaje dr Kossakowska. Niech ten eksperyment myślowy, którego właśnie dokonaliśmy, pomoże nam zapamiętać, że nie warto zawsze szukać dziury w całym, bo stracimy z oczu to, co jest jak najbardziej udane. Jeśli chcielibyśmy, by nasze dziecko miało lepsze świadectwo, warto samemu ze sobą ustalić, co to dokładnie znaczy „lepsze”.

– Mój syn jest świetny z przedmiotów ścisłych, ale wymaganie od niego, by poprawiał ocenę z polskiego, gdy on po prostu nie znosi czytać i bez względu na czas spędzony nad książką niewiele z tego rozumie, było absurdalne – mówi Irena, mama 15-letniego Patryka. To, że warto odpuścić w tej sprawie, zrozumiała jednak dopiero po długiej rozmowie ze szkolnym pedagogiem, który polecił wspieranie informatycznej pasji syna i pogodzenie się z oceną dostateczną z polskiego. Nie znaczy to wcale, że nie warto stawiać dzieciom wymagań, ale niech będą zgodne z ich uzdolnieniami.

– Lepsze świadectwo to dla mnie szóstki z matematyki, fizyki i informatyki, a nie generalnie dobra średnia. Odkąd to zrozumiałam, nie spinam się i chętnie zapłaciłam za drogi kurs angielskiego ze specjalistycznym słownictwem dotyczącym technologii komputerowych. I uważam, że tak najlepiej motywuję Patryka, by się dobrze uczył – dodaje Irena. Jej sposób myślenia szczególnie powinni sobie wziąć do serca rodzice, których dzieci buntują się przeciw nauce, bo nie chcą być uznani za kujonów.

Końcówka podstawówki i gimnazjum to naturalny okres, w którym grupa rówieśnicza jest najważniejsza i zdanie rodziców w żadnej sprawie nie może się z tym równać. Niewiele więc osiągniemy, zaganiając dziecko do nauki, bo obawy, że koledzy uznają je za kujona, są zbyt poważne. – Lepiej więc podsunąć dziecku pomysł na rozwijanie jego pasji. Niech się skupi na jednym, dwóch przedmiotach, które je interesują, a resztę zalicza na akceptowalnym, przeciętnym poziomie. Im szybciej jako rodzice zrozumiemy, że nikt, nawet nasze dziecko, nie jest dobry ze wszystkiego, tym lepiej – dodaje dr Karolina Kossakowska.

Co powinien zawierać kontrakt, jaki zawrzesz z dzieckiem?

·         Dokładne określenie efektu, na który się umawiacie – np. poprawienie ocen z matematyki z trójki na czwórkę.

·         Czas, w jakim obowiązuje wasza umowa – czyli np. od lutego do końca roku szkolnego.

·         Deklarację, jak pomożecie dziecku.

·         Zobowiązanie dziecka – np. w poniedziałek, środę i czwartek poświęci dodatkowe 45 minut na naukę tych przedmiotów.

·         Nagroda, jaką wspólnie ustaliliście za osiągnięcie celu – np. obóz sportowy czy tablet. Ważne, aby nagroda była atrakcyjna i wybrana przez dziecko, choć jako rodzice możecie zasugerować różne możliwości.

           http://www.rossnet.pl/skarb/artykul,motywuj-madrze,986